Oto druga część zlotowych wspomnień. Zlot Latającej Szkoły 2016 z mojej perspektywy.
KOCHAJ I TAŃCZ
Agata Bargiel
„Kochaj siebie właśnie tym miejscu, w którym jesteś.” I celebruj życie poprzez śpiew i taniec. Cóż się będę rozwodzić, w tym tkwi sedno życia. W harmonijnym połączeniu swojego ciała i duszy. A w śpiewie i w tańcu jest to naturalne i pierwotne. Agata zaprosiła nas do stworzenia wspólnego widowiska wokalno-ruchowego, uniosła nasze ciała, dusze i serca. Gdyby Agatę sklonować i wysłać ją do wszystkich Kościołów w Polsce, żeby stała na czele chóru i ludzie modliliby się w ten sposób, to we wszystkich domach i na ulicach zagościłaby miłość i dobroć i pokój nastałby na świecie. Amen.
Tanna Jakubowicz Mount
Z Tanną miałam spotkanie przed Zlotem. Nierealne, w moim domu. Wyobraźcie sobie, że w grudniu miałam napad robienia generalnych porządków w domu. Wyrzucałam stare magazyny i przy okazji postanowiłam zrobić Tablicę Inspiracji. W gazecie sprzed 10 lat wycięłam wzmiankę prasową. Kobieta na zdjęciu wydała mi się naturalnie piękna, trzymała w ręku miotłę jak czarownica, spodobał mi się podpis pod zdjęciem Dbałość o Całość. A kilka dni później czytając, program Zlotu oniemiałam. Okazało się, że Tanna Jakubowicz Mount, kobieta ze zdjęcia, będzie wykładać!
Tanna mówiła o tym, że my kobiety kochamy, walczymy i tworzymy z miłością, mądrością i mocą. Miłość bierzemy z serca. Mądrość z głowy i z serca. Moc z brzucha. Opowiadała o tym jak wojowniczki serca uzdrawiają miłością, poprzez serce, wraz z mężczyznami Matkę Ziemię Gaję, której zagraża kultura konsumpcyjna. Prowadźmy wolne, twórcze i piękne życie – to było przesłanie ze sceny. A osobiste spotkanie z Tanną za kulisami nauczyło mnie jeszcze czegoś. Żeby wrócić do korzeni, mniej mówić, a więcej słuchać.
A od innej dziewczyny dowiedziałam się, że żeby móc słuchać, trzeba zadawać pytania.
To była Blimsien.
Myślę sobie, że gdybym miała młodszą siostrę, to chciałabym, żeby była taka jak Blimsien. Jest odważna, niepokorna, wesoła i pisze bloga o tym, jak być przyjaciółką samej siebie.
Wyszła na scenę i powiedziała, że jest naszym suportem (wsparciem), a my jej gwiazdami.
Pięknie, z sercem i z szacunkiem to powiedziała. A potem zadała nam kilka podchwytliwych pytań:
– Czy rywalizujesz ze swoimi przyjaciółmi?
– Czy widzisz wszystko w czarno-białych kolorach?
– Czy chcesz być w dżungli sama?
– Czy chcesz robić wszystko sama?
„Proś o pomoc lub ją oferuj komuś z kim konkurujesz, z kim się porównujesz. Powiedz komplement tej osobie. Chwal osoby, które znasz i z którymi współpracujesz. Bądź z nich dumna i doceniaj je. „
Nisha Moodley
Jedno zdanie, przesłanie, które mówi wszystko Power of Sisterhood – Moc Siostrzeństwa.
Magdalena Trebert
Cudowna fotografka, która mówi o sobie, że jest fanatyczką piękna, czucia i kobiecości. „Jestem hedonistką. Lubię kobiety. Kocham kobiety. Zachwycam się kobietami…” I potem Magda powiedziała zdanie, które zapadło we mnie głęboko: „Jak się wie kim się jest, to widać to w oczach.”
Obiektyw aparatu widzi tę prawdę i na zdjęciach ją pokazuje. Ja wiem to od dawna i kocham za to aparaty i kamery. I to jest miłość wzajemna ;) Uwielbiam robić zdjęcia sobie i innym. Uwielbiam backstage i frontstage sesji zdjęciowych właśnie dlatego, że można ludzi poznać, pomóc im i wiele się od nich nauczyć. I wiem doskonale o czym Magda mówi. W nas jest moc, którą widać w życiu i na zdjęciach.
I potem zrobiła z nami ćwiczenie pod tytułem: „Co chcesz w życiu robić?”
„Wstań, poczuj siebie, połóż rękę na sercu, poczuj energię i ciepło, poczuj kontakt z Matką Ziemią. Zadaj sobie pytanie: Kim byłaś jak wstąpiłaś na ziemię? Jaką byłaś dziewczynką, jakie miałaś marzenia? A teraz załóż mentalną sukienkę, taką jaką chcesz, jaka Ci się podoba. I poczuj radość, że płyniesz w zgodzie z tym, co czujesz.”
A potem dodała:
„Skontaktuj się ze swoją kobiecością i bądź z tą energią w biznesie… I załóż czasem cekinowe sukienki i szpilki :) … Jak się powie z serca kobiecego „Chciałabym..” to się taaaak dzieeeeje! Dzielcie się ze światem deszczem, który jest naokoło was!”
Ja dopowiadam, że chodzi o deszcz inspiracji, radości i miłości. I nie trzeba deszczu przeczekiwać, można w nim przecież z radością zatańczyć!
Gosha Kusper
Prosto i od serca powiedziane: „Przyjmuj z wdzięcznością komplementy i obdarzaj nimi hojnie innych”. Zobaczcie o co chodzi na Facebooku pod hashtagiem: #ciepłyponiedziałek.
Ania Piwowarska
Przywitała nas w swoim filmiku ze słoneczną, twórczą i podróżną energią, mówiąc: „W pisaniu najbardziej pomaga pisanie… Bój się i pisz… Robienie tego, co bardzo chcesz zrobić, pomimo strachu, jest najlepszą rzeczą, jaką możesz zrobić dla siebie i dla świata. Niech energia przekłada się na działanie.”
I tutaj przypomniały mi się moje Piszty. Piszty to nie ciasteczka. Piszty to motywujący zwrot, który Ania mi kiedyś napisała w korespondencji: „Widać, że Ty lubisz pisać. Pisz Ty!” I od tej pory PiszTy towarzyszą mi codziennie. Są na mojej tablicy inspiracji. Motywują i wspierają. PISZTY są jak promyki, które dodają odwagi i oświetlają mi zeszyt i klawiaturę.
Wojciech Eichelberger
Agata Dutkowska w swojej książce „Jak założyć własny biznes” napisała o zgubionym niebieskim bezcennym zeszycie. Ja też kiedyś straciłam swój drogocenny zeszyt z notatkami i inspiracjami ze szkoleń i życia tancerki. Oparłam torbę w czasie pakowania, w której się znajdował o koło auta i zostawiłam ją na parkingu w Radomiu. Oprócz czarodziejskiego zeszytu, w żółtej reklamówce z napisem „TP S.A.”, była szynka domowej roboty, archiwalne Burdy i wszystkie moje prace zaliczeniowe pierwszego semestru w Szkole Artystycznego Projektowania Ubioru. Tylko jedna z profesorek uwierzyła mi w tę historię i przymknęła oko na brakujące rysunki. Postawiła mi dobrą ocenę, bo sama przyznała, że kiedyś jeździła z kubkiem kawy na dachu. W tej torbie była też książka Wojciecha Eichelbergera „Być tutaj”. O drodze do samopoznania, o prawie do bycia tutaj i dążeniu do własnego szczęścia. Pan Wojciech był też na Zlocie. Wirtualnie. Na ekranie. Powiedział żebyśmy żyły uważnie i odważnie. Uważność i Odwaga to pierwszy i ostatni składnik mojego Eliksiru Mocy. Klamra, która wszystko spina. I dodał na koniec, że jest naszym kibicem. Dziękuję panie Wojtku!
Ja nadal wierzę, że moja torba skarbów, kiedyś wróci do mnie. Jest widocznie jeszcze komuś bardzo potrzebna. I moje notatki i książka „Być tutaj”. W zeszycie był mój adres i telefon. I nawet mój autoportret wśród rysunków był :)
Dorota Grądzka Natura Życia
Wyszła na scenę ubrana cała na biało, otoczona białym światłem. To światło biło z niej. To pewne. Znam Dusię z ostatniej edycji on-off Latającej Szkoły. Uśmiech i pogoda ducha Dusi są zaraźliwe. Ale żeby nie było tak słodko, Dusia zadała nam na sam początek dość niewygodne pytania:
„Czy macie założoną nogę na nogę…?” Większość pokiwała głową na tak. „To zmieńcie pozycję i oprzyjcie stopy o podłogę.” Och, a ja tak lubię pętelkować nogi”- pomyślałam, ale zaraz rozwiązałam węzeł gordyjski, żeby nie blokować przepływów.
„Czy był dzisiaj stolec…?”– to pytanie wprawiło w konsternację i pozostało bez odpowiedzi, więc Dusia przekornie dodała: „To co w nas siedzi, nas truje.”
I potem popłynęła pouczająca opowieść o jej życiu. Wyłapałam takie sentencje: „Jestem Aniołem swojego życia. Dbałość o siebie. Stop poświęcaniu się dla innych kosztem siebie. Stop pracoholizmowi. Praca częścią, a nie sensem życia. Otaczaj się szczęśliwymi ludźmi. Kto jest najszczęśliwszy na świecie? Dzieci! Ja się zmieniłam, nie świat. Dziś jestem sobą. Moje wartości: Miłość do innych i do siebie! Patrzę codziennie w lustro i mówię sobie: „Duśka, jaka Ty jesteś fajna, kocham Cię!”. Harmonia, szacunek i rozwój.”
A potem Dusia zrobiła z nami „kwaśne ćwiczenie”:
„Mózg robi z nami to, co chce, a nie to, co my chcemy. On realizuje nasze przekonania. Nie ocenia czy to prawda czy fałsz. Po prostu to robi. Oto dowód: Wyobraź sobie, że kroisz dojrzałą, żółtą, pachnącą cytrynę w plastry. Wkładasz jeden z nich do ust i gryziesz. Czy napłynęła Ci już ślina do ust?”
„Zmieniając myśli, zmieniasz życie! Ale jak to zrobić? Z pomocą przyszli mi Indianie Toltekowie, którzy mają 4 umowy:
- Bądź nieskazitelna w słowach. (Mów językiem żyrafy, empatii)
- Nie bierz nic do siebie. (To co inni mówią, to jest projekcja)
- Nie zakładaj niczego z góry. (Dzisiaj nie mamy pieniędzy, ale jutro być może będziemy mieli)
- Rób wszystko najlepiej jak potrafisz.
Są we mnie odpowiedzi na wszystkie pytania. Ufam swojej intuicji. Sen daje odpowiedź. Kocham bańki i siebie. (Dusia jest mistrzynią w stawianiu baniek ogniowych). Jeżeli chcesz być szczęśliwa, to nikt nie jest w stanie Ci przeszkodzić.”
Sylwia Chutnik
„Utrzymuję się z pisania i tworzenia. To dar. Jeśli jesteś jak chomik w kołowrotku zrób pauzę i stopklatkę. Bycie samodzielną daje mi spokój, poczucie wiary i pewności siebie. Wbrew pozorom bycie Zosią Samosią nie jest złe. Daje mi poczucie, że wszystko zależy ode mnie. I ja wiem co robię. DIY. Do It Yourself! Zrób to sama! Autokreacja jest poczuciem własnej wartości. Bądźcie aktywne i chodźcie na scenę.”
I wyszłyśmy. Wszystkie. Na chwilę. Razem. I byłyśmy jednym głosem, jednym obrazem, jedną mocą. Jednością.
Postawa Sylwii – DIY (Zrób To Sam), jest mi bardzo bliska. Autokreacja, samosterowność, samodzielność, samodyscyplina, samokształcenie – wszystko to kryje się pod tym pojęciem. Rękodzieło i taniec mnie tego nauczyły. „Do” to robienie. „Do It Yourself” to robienie i decydowanie samemu, wolność i niezależność, działanie mimo przeszkód, szukanie rozwiązań, materializowanie myśli, radość i satysfakcja z tworzenia. DIY zatem!
Valentyna Tanz
Wyszła na scenę i eksplodowała! Gdy zaśpiewała „Jolene” Dolly Parton wszystko stało się dla mnie jasne. Znam dobrze i kocham tę energię, którą czuje na scenie tancerz, muzyk, piosenkarz, mówca, aktor. Valentyna jest połączeniem wszystkich tych jestestw. Jest performanserką. Jest artystką. Totalowo. Valentyna Tanz ożyła kiedy Tomek Foltyń pojechał do Kalifornii. Zobaczył Ocean Spokojny (Pacyfik) i mu się kanał otworzył ;) Vala to odważna, mądra i mocna kobieta jak jej babcia. Tanz oznacza miłość do tańca i sztuki. „Tańczę i kocham ludzi” – twierdzi i promuje Firless Art Line Process, mówiąc: „Nie lękajcie się. Bądźcie sobą. Bądźcie dziełem sztuki. Trwajcie w miłości, bo nią jesteście.”
Nucąc w głowie „Jolene, Jolene…” wracałam do domu Ikarem. I to był lot podsumowujący wszystko. Kierowca był bardzo przygnębiony i od razu zaczął narzekać, że nie ma dobrego podjazdu pod wejście główne Manggha i że nie ma jak zawrócić. Potem narzekał na innych kierowców, że nie startują na czas na zielonym świetle i na czternastostopniowy mróz. Ja mu na to, że na Antarktydzie taka temperatura oznaczałaby lato. Że owszem, jest zimno, ale za to cudownie świeci słońce, a biel śniegu jeszcze to potęguje. Zapytałam go czy woli pracować w dzień czy w nocy. Powiedział bez zastanowienia, że w nocy. Że już 10 lat jest taksówkarzem i pracuje tylko w nocy. Wraca o świcie do domu i śpi do 15:00. I znowu zaczął narzekać, że korki są w dzień, że 1 kilometr jedzie 40 minut i że więcej benzyny spali niż zarobi. Widziałam jego smutne oczy w lusterku wstecznym, jak o tym mówił. Kiedy wysiadałam powiedziałam mu, że życzę mu dobrej nocy i dnia i dobrego odpoczynku, a on na to: „Wie pani co, jadę do domu, wyśpię się i pojeżdżę jutro w dzień. Lubię niedzielę.” To były najpiękniejsze słowa jakie mogłam usłyszeć. Wróciłam do domu uskrzydlona i pomyślałam, że ja też lubię niedzielę, i poniedziałek i wtorek i środę i … I każdy dzień mojego życia.
A Wy jakie macie ulubione dni?