O bąku, który robi dużo prac, samozaciskowych drzwiach wdzięczności i kozie.

To jest praca Milo, ale jedną z pszczół narysowałam ja, zgadnij którą?

Mój starszy synek uwielbia malować, rysować, ciąć i kleić. Robi masę przeróżnych prac plastycznych. Kiedyś o 22.00 zerwał się na równe nogi i mówi: „Ojej mamo, ja jeszcze nic dziś nie namalowałem!” Wziął pędzel do ręki i zabrał się do pracy. Każdy jego rysunek opowiada historię. Na jednej jest dinozaur, który ukrył się w jaskini, na innej jest wędrujący przez pustynię słoń, na innej jest rój pszczół zbierających nektar i jedna, która utknęła w trawie. Widzicie ją? W przeciągu ostatnich kilku miesięcy urosła wielka sterta prac Milusia. Zaczęłam je przeglądać, segregować i mówię do niego: „Milo, ale narobiłeś dużo tych prac, jesteś szybki jak błyskawica.” A on na to: „Nie mamo, jestem jak bąk, który robi dużo prac.”

Pomyślałam, że ja też jestem jak taki bąk. Robię różne czynności w ciągu dnia, piszę maile, artykuły, dzwonię, sprzątam, gotuję, wychodzę na spotkania, na wydarzenia, na szkolenia, czasem sama prowadzę zajęcia, szyję, szydełkuję, robię sesje zdjęciowe, opiekuję się dziećmi, biegam za nimi po domu, czytam o przyjaciołach dziadka Staszka, buduję wieżę wartowniczą z klocków, myję pędzelki, gotuję makaron nitki, robię klej z mąki, rwę gazetę żeby zrobić masę papierową, dzieci też rwą, wszędzie pełno papilotów, zbieram je, naprawiam przy okazji ciuchcię, wyjmuję resoraki i parówkę zza regału, podkładam spodenki, słucham audiobooka Pawlikowskiej i tańczę Kaczuszki. Nawet jak śpię to jestem w trybie stand by, bo ktoś się rozkrył, ktoś chce pić, komuś się coś złego przyśniło i płacze przez sen. Niby nic nie robię, ale ciągle coś robię. Nawet jak się kąpię myślę, obmyślam, projektuję w głowie, jak wieszam pranie też i jak odkurzam.

Bardzo lubię myśleć. Zauważyłam też, że najlepsze pomysły przychodzą mi do głowy, gdy mam styczność z cieczą. Gdy zmywam naczynia, gdy biorę prysznic, gdy popijam kawę lub herbatę, gdy pada deszcz. (Dziś rano padał deszcz i mam niezwykle twórczy dzień :) )Latam wtedy naprawdę wysoko. O, a może Milusiowi chodziło o ptaka? Jest ptak Bąk, który wygląda jak krępa czapla, buczy jak bąk, brodzi w szuwarach i podobno w chwili zagrożenia staje w pionie, podnosi dziób do góry i upodabnia się do trzciny tak, że w ogóle go nie widać. Spryciarz!

*

Ostatnio na herbatce z koleżanką wpadłam na pewien innowacyjny pomysł na biznes. Rozmawiałyśmy o floatingu. Powiedziała mi, że właśnie kupiła karnet chłopakowi na urodziny, że on tego potrzebuje, bo dużo pracuje i się stresuje. Byłam kiedyś na sesji floatingu i stwierdziłam, że to wymyślił ktoś naprawdę genialny. Odciąć człowieka od bodźców zewnętrznych. Wszystkich. Super! Nie masz na sobie nawet majtek, żeby nie czuć nic. Dosłownie nic. Fizycznie nic. Nie widzisz, nie słyszysz, nie oddychasz. (Żartuję z tym nieoddychaniem, ale mi osobiście brakowało trochę tlenu). Ale jesteś! I to jest najważniejsze. Tego nie da się odciąć. Zostajesz sam ze sobą. Sam na sam. Sam w sobie. Unosisz się w przestworzach.

Floating uświadomił mi, że bardzo potrzebuję pobyć czasem sama ze sobą. Dla równowagi. Potrzebowałam floatingu, żeby to zrozumieć, ale nie potrzebuję floatingu, żeby się zrelaksować. Zabawne, przecież on do tego służy, odstresowaniu, wyciszeniu, uspokojeniu. Jestem może jakaś dziwna, ale umiem to zrobić też wszędzie indziej. Nie ma znaczenia gdzie, bo spokój jest w środku i nie może zależeć od czynników zewnętrznych. Nie sztuką jest odciąć się od bodźców. Sztuką jest poczuć harmonię i moc w ulicznym zgiełku, w zatłoczonym tramwaju, w kolejce do kasy w Lidlu, na masażu, nawet gdy słychać i czuć moc uderzeń młota pneumatycznego za ścianą, na tyłach sceny przed wystąpieniem. Mimo wszystko, polecam każdemu sprawdzić, co daje floating na własnej skórze.

Tak samo jak zrelaksować się, potrafię też błyskawicznie się skupić. Myślę, że znam dobry sposób wydatkowania energii i zarządzania nią. Jestem cały czas w swoim rytmie. W okresach mniejszej aktywności umysłowej mój mózg odpoczywa, regeneruje się, kumuluje swój potencjał, a potem szybko, kiedy trzeba, przełącza się w stan najwyższej gotowości. To jest niezwykle praktyczna umiejętność. Wykorzystywałam ją zawsze na zawodach. Nigdy na treningach tuż przed startem nie dawałam z siebie maxa. Instynktownie wiedziałam, że tym maxem muszę wycelować w dzień zawodów. Przed egzaminem na prawo jazdy zrobiłam dziesięć „kopert” i żadna mi nie wyszła. Wyszła mi 11, na egzaminie. Taki system koncentracji stosuje też polityk Ryszard Kalisz. Opowiadał o tym w programie „Męski typ”, w rozmowie z Agnieszką Cegielską. Operatorzy kamery robią tam makro zbliżenia twarzy. Bardzo ciekawe, można zobaczyć jak ktoś wygląda z bardzo bliska, z perspektywy komara.

Ale gdzie pomysł na biznes zapytacie. Otóż, pomyślałam, że skoro floating przynosi ludziom ulgę, ukojenie, relaks, lepsze samopoczucie, to może stworzyć coś, co nam najpierw zabierze trochę wolności, lekkości i codzienności, którą mamy, a ulgę poczujemy jak nam ją zwróci. I wymyśliłam. Samozaciskowe drzwi wdzięczności. Znacie takie powiedzenie: „Niech Cię drzwi ścisną!” No właśnie. To teraz wyobraźcie sobie takie drzwi, trochę takie jak w starym tramwaju, harmonijkowe. Ściskamy klienta i trzymamy go 15 minut. To krótki seans w porównaniu z 90 minutami na sesji floatingu. Klient nie może się ruszyć, nie ma telefonu, nie ma wody ani jedzenia, jest jasno, gorąco i głośno albo ciemno, zimno i cicho, do wyboru. Ubranie może mieć na sobie. Po kwadransie otwieramy drzwi. Klient wychodzi radosny, uśmiechnięty i odrodzony. Zrozumiał jakie super jest jego życie, że może się ruszać, chodzić, skakać, tańczyć. Zaczyna doceniać to, że jest wolny i mobilny. Ile byście zapłacili za taki seans? Pamiętajcie, że tu chodzi o doświadczenie, o cenną naukę, o coś nieuchwytnego, ważnego, o perspektywę. Myślicie pewnie, że zwariowałam i co za absurdalny pomysł wpadł mi do głowy. Tak, to jest ściema, ale popatrzcie jak w prosty sposób można zrozumieć i docenić to, co mamy. To samo doświadczenie można przeprowadzić z utratą wzroku czy utratą mowy na kilka godzin albo na cały dzień. Albo przynajmniej spróbujcie jedną noc spać na ziemi. A znacie opowieść o rabinie i kozie?

Mosze skarżył się rabinowi na warunki panujące w jego domu: – Rebe, jaki u mnie hałas, ciasnota, żona krzyczy, dzieci płaczą, co mam robić? Rabin poradził mu: – Mosze, ty kup sobie kozę. Mosze posłuchał rady i zrobił to, co radził mu rabin. Po kilku dniach jednak Mosze znów przyszedł do rabina na skargę: – Rebe, coś ty mi doradził? Teraz jest jeszcze gorzej, niż było, jest jeszcze większa ciasnota i hałas, żona krzyczy, dzieci płaczą, koza beczy. Na to rabin odparł: – Mosze, ty teraz sprzedaj tę kozę. Żyd znów posłuchał rady i po kilku dniach powrócił do rabina, mówiąc: – Dzięki ci, Rebe za radę, sprzedałem kozę. Jaki ja mam teraz spokój! „

 

Kup kozę, a potem ją sprzedaj! Proste! A jeszcze prościej w ogóle jej nie nabywaj, tylko sobie wyobraź życie z kozą pod jednym dachem. Jakby to było? Tą kozą może być coś zupełnie innego. Pomyśl co. I pomyśl jak masz teraz dobrze. Tu i teraz. Bez kozy.

Jeśli jednak podoba Ci się mój pomysł z drzwiami to koniecznie zajrzyj na stronę Latającej Szkoły. Agata Dutkowska to ma dopiero szalone, acz możliwe do zrealizowania, propozycje na kreatywny biznes.

*

A propos drzwi i tramwaju. Ostatnio jechałam pojazdem szynowym z wycieczką gimnazjalistów. Jeden z chłopców ustąpił mi miejsca. „Dziękuję, jedziecie do kina?”- zapytałam z ciekawości. „Nie proszę pani, jedziemy zrobić napad na bank”. „Aaa, to jesteście gangiem, tak?” „Tak, a ten rudy, to nasz przywódca!” odpowiedział najmniejszy z nich, wskazując palcem wesołego piegowatego chłopca. „Aha!” udałam zdziwioną i dodałam w myślach: „A ja jadę na zlot Winniczków i będę robić naradę jak być bogatym bez napadania na bank”.

A oto kilka prac Milo (3,5).

Drugie życie piórka od DECOracji  :)Pajęcza siećIMG_1777IMG_1778RakietaStatekPrace Milo

Bonus, pytania na dobry dzień:

Czy też jesteś jak Bąk, który robi dużo prac, ale czasem lata sobie, buczy głośno i podziwia jaki piękny jest ten świat?

Co sprzyja Twojej kreatywności? Czy też ciecze, a może ciała stałe? ;)

Czy do relaksu i koncentracji czegoś potrzebujesz, czy może masz w sobie zestaw potrzebnych narzędzi?

Na to pytanie odpowiem za Ciebie: Na pewno masz! Może nie wiesz jak ich użyć, ale na pewno je masz.

Czy potrzebujesz Samozaciskowych Drzwi Wdzięczności albo kozy żeby docenić to co masz?

P.s. W następnym poście napiszę o konsultacjach, które miały wpływ na moje życie i o przygodzie w autobusie, albo jeszcze o czymś innym. Zależy od ilości płynu w moim pobliżu i czy uda mi się sprzedać kozę ;)

12 Responses

  1. Aniu, będę podsuwać moim klientom Twój blog jako przykład tego, jak wielowymiarowo i plastycznie można pisać o najprostszych rzeczach! Marketingowe spece od storytellingu niech się schowają. Masz niesamowity dar. Niski ukłon!

    • Anna Protas
      | Odpowiedz

      Justyna, Twoje słowa są dla mnie ważnym, niesamowitym podmuchem dobrego, ciepłego wiatru. Biorę ten wiatr pod skrzydła i lecę! Dziękuję! :)

  2. Gabriela
    | Odpowiedz

    No czad! Aniu, pisz, pisz – uwielbiam Cię słuchać, czytać i patrzeć na Ciebie. Piszesz obrazami i do tego dorzucasz magiczny pyłek humoru i dystansu do siebie i świata. Aj low ju!
    PS. Dziś pojawi się rozmowa z Tobą na pewnej stronie …. ;)

    • Anna Protas
      | Odpowiedz

      Gabrysiu, dziękuję za te miłe i motywujące słowa <3

  3. Ola (Pani Swojego Czasu)
    | Odpowiedz

    Aniu uwielbiam Twoje teksty. Jesteś jedną z bardziej kreatywnych osób jakie znam

    • Anna Protas
      | Odpowiedz

      Olu, dziękuję, to miód na moje serce :)

  4. Ola
    | Odpowiedz

    Aniu, ale mnie tym tekstem uścisnęłaś, ale nie jak tramwaj – to uściśniecie było już wyjściem z tych drzwi. I tak sobie teraz polatam chwilkę i wrócę do pracy. Milusi, praca z guzikami i farbę – genialna, niech współcześni artyści się schowają, dobór kolorów, kompozycja.. ach :)

    • Anna Protas
      | Odpowiedz

      Olu, dziękuję za ciepłe słowa i za to, że znalazłaś chwilkę na przeczytanie i komentarz :)

  5. Anno – Ty wiesz, jak lubię cie czytać i jak się cieszę, że to robisz – PISZESZ:) A pracę z fioletowymi guziczkami umieściłabym na moim Pintereście z na tablicy – What Inspires me – o tu: https://www.pinterest.com/acopywriting/
    I chciałabym powiedzieć sobie: Już 22 a ja jeszcze nic dzisiaj nie namalowałam :) ach

    • Anna Protas
      | Odpowiedz

      Aniu, dziękuję bardzo :) Twoje zaklęcie “PISZ TY” mam na tablicy inspiracji od kilku miesięcy i działa! :)
      Umieszczaj oczywiście gdzie chcesz Milusia prace. Będzie mi bardzo miło. Na Twoim Pintereście być to zaszczyt! :)

  6. Magda
    | Odpowiedz

    Aniu świetnie piszesz, tekst z tramwaju tak mnie rozbawił że prawie oplułam monitor…
    Jesteś taką magiczną iskierką z duszą Anioła chodzącą po świecie. Ciesze się że mogłam Cię poznać. Pozdrawiam :)

    • Anna Protas
      | Odpowiedz

      Magda, dziękuję Ci bardzo i pozdrawiam MOCno! :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.