O szpinaku, emocjonalnej huśtawce, uziemionym trzonie, białym jednorożcu, byciu dla siebie, odważnikach mocy, małpkach Gandhiego, botoksie i równowadze.

Inaczej, czyli po swojemu.

Mój synek Julek (5) martwił się wczoraj, że dziś jest makaron ze szpinakiem na obiad w przedszkolu. A on go nie cierpi.

Mówię mu dziś rano:

– Julo, ja Cię rozumiem. Nie lubisz szpinaku tak jak ja flaczków…wiem synku..słuchaj, to zjedz może zupę i zostaw ten makaron.

– Ale pani mi każe zjeść.

– Julo, to zrób wydech i spokojnie powiedz pani, że masz prawo nie jeść, jeśli Ci nie smakuje.

– Nie mamo. Nie powiem. Ale zrobię to jakoś INACZEJ.

Znam Julka i wiem, że postawi na swoim i zrobi to po swojemu ;)

Dzieci naturalnie wiedzą czego chcą. Huśtawka emocjonalna.
Dzieci naturalnie wiedzą czego chcą, a czego nie.

*

Choć jestem od Juliana sporo starsza, świetnie go rozumiem, bo nadal patrzę na życie oczami dziecka i nie oceniam czy coś jest DOBRE CZY ZŁE. 

Testuję, smakuję, wącham i od razu wiem CZY JA TEGO CHCĘ CZY NIE CHCĘ. Bez względu na to, co myślą i mówią inni. Że to dobre, smaczne czy zdrowe. 

– „No weź! No zjedz!”

NIE! Jeśli coś nie jest w zgodzie ze mną, choćby skały tańczyć miały, nie tknę tego. I NIE MÓWIĘ TU TYLKO O JEDZENIU.

Tak mi zostało do dziś, choć okupione łzami, etapem nienawiści do siebie, że jestem jakaś dziwna, bo mi się nie podoba to, co innym. Próbowałam być taka jak inni. Próbowałam się wpasować, udawać, ale nie cierpiałam siebie za to jeszcze bardziej.

Żyłam na tej huśtawce emocjonalnej i rzucało mną raz na lewo, raz na prawo. Pomiędzy STRACHEM I FAŁSZEM, A MIŁOŚCIĄ I PRAWDĄ.

„Nie chcę tego zjeść, ale przykro jej się zrobi jak zostawię na talerzu.”

„Czuję, że to nie moje miejsce, ale to nic, zacisnę zęby, zostanę.”

„Chcę zrobić pranie, ale niedziela, dzień święty trzeba święcić, czekam do poniedziałku.”

„Nie lubię jej, ale wypada się spotkać.”

„Nudzę się, ale przeczekam ten wykład.”

„Jestem głodna, chcę siku, ale wytrzymam.”

„Mam dość, ale jestem przecież żelazobeton, wytrwam.”

Można było zwariować.

Aż w końcu tak mną telepnęło, że spadłam z tej huśtawki i zobaczyłam jej trzon z napisem „Bądź dla siebie, by być dla innych. Bądź w zgodzie ze sobą”.

Wiecie co to jest trzon? To coś co jest po środku wagi szalkowej. Wspornik mocno osadzony w podłożu. Ugruntowany i połączony z jednym i z drugim ramieniem wagi. W nim jest środek ciężkości.

Ufff. Poczułam, że wracam do równowagi i do siebie. Teraz jestem w tym trzonie, oddycham, obserwuję i żongluję odważnikami :D

Trzon to serce. Odważniki to moja wrażliwość i moc, moja miłość i mój strach. Odwaga, wstyd, gniew i spokój. Wszystko mam w sobie.

Kiedy widzę, że szala strachu ściąga mnie na lewo, dokładam odważnik miłości po prawej :) 

W praktyce wygląda to tak, że gdy boję się wyjść na scenę albo wcisnąć guzik „Rozpocznij transmisję na żywo” wracam do siebie, do trzonu. Rozpalam w sercu uczucie wdzięczności i radości, że jestem i że mogę coś dobrego dać od siebie innym. Jestem sobą. I to wystarczy. I nikomu nie przeszkadza, że nie lubię flaczków, mam kurze łapki pod oczami, lwią bruzdę na czole i często powtarzam „Słuchajcie”. Nad tym ostatnim popracuję, obiecuję ;)

DAJĘ SOBIE PRAWO DO BYCIA SOBĄ.

Będąc w polu serca, dobrze widzę co jest dla mnie dobre, a co nie. I sama decyduję czemu DAJĘ UWAGĘ I ENERGIĘ.

Ciężko ze mną mają twórcy reklam. Nie mają szans namówić mnie na genialny proszek do prania czy suszarko-lokówko-gofro-falownico-prostownicę do włosów!

Siedzę sobie na tym trzonie jak na białym jednorożcu i mam zgodę na świat. Niech wszystko będzie, co jest. Ale odwracam głowę od tego, co nie moje. Zamykam oczy. Zatykam uszy. Milczę. Jak trzy małpki Gandhiego.

 

Nie krytykuję. Nie oceniam, bo może komuś potrzebne są papierosy z gnijącą wątrobą na opakowaniu, „k…a” z bezsilności co drugie słowo, czarne marsze nienawiści i igła z botoksem wypełniającym wewnętrzną pustkę.

To nie moje. Ale jeśli komuś przynosi ulgę, ma do tego prawo, tak jak ja do olejku rycynowego pod oczy.

W przyrodzie jest wszystko. I zapach fiołków i kupy. I to jest w porządku.

Może kiedyś też zapalę pierwszego papierosa? Chyba w poprzednim życiu byłam straszną palarą, bo odrzuca mnie na kilometr od tytoniu. Ale jeśli spotkacie mnie z papierosem, nie mówcie, że źle robię, tylko się uśmiechnijcie proszę i przytulcie, dobra? :)

Pomóżcie mi wsiąść na mojego jednorożca. Wrócić do mojego rdzenia. Do bazy. Tam wiem, gdzie jest moje TAK, a gdzie NIE. Tylko tam mogę być sobą i zmieniać świat miłością.

 

Uczmy dzieci zaufania do swoich zmysłów. Jeśli Julkowi coś nie smakuje, niech nie je. Julek nie lubi szpinaku, ale kocha pomidory. W każdej postaci i ilości. Siedzi na swoim trzonie i wie. Pomidor TAK. Szpinak NIE.

Nie wmawiam mu, że szpinak jest pyszny, gdy jego kubki smakowe mówią co innego.

I wiem, że Julek sobie w życiu poradzi <3

p.s. Kiedy wrzucałam ten tekst na stronę, pojawił mi się napis „update core”. Zaktualizuj rdzeń. Nawet WordPress mi podpowiada, że zdrowy rdzeń to ważna rzecz :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.