Prawie rok temu miałam konsultację z Agatą Dutkowską, założycielka Latającej Szkoły. Agaty misją jest pomaganie kobietom zarabiać na tym, co kochają robić. Spotkanie odbyło się w niesamowitym miejscu, Ambasadzie Krakowian przy ulicy Stolarskiej w Krakowie. W białym wnętrzu z bajecznie kolorowymi drzwiami. Siedziałyśmy na czerwonych fotelach, wokół nas leżały kolorowe pufy i poduszki. Spotkałyśmy się o 11:11. Początek, start wszystkiego. Od tej chwili zaczął się nowy etap w moim życiu. Rozmowa z Agatą sprawiła, że zrobiłam symboliczny wydech. Tak, wydech. Od wielu lat gromadzę doświadczenia, zbieram inspiracje, buduję swój wewnętrzny świat. Dzięki niej spojrzałam na to wszystko z boku i uwolniłam się od ciśnienia, które narosło i nie pozwalało mi oddychać. Dosłownie i w przenośni. Agata określiła moją sytuację jako wyjątkową i „nadmiarową” :) Ale znalazłyśmy na to sposób i najfajniejsze jest to, że nie muszę z niczego rezygnować. Mogę wykorzystać wszystkie talenty, z którymi przyszłam na świat i mogę odkrywać wciąż nowe. Mogę wykorzystywać swoje dotychczasowe doświadczenia pedagoga, trenerki tańca, projektantki ubioru i mamy i zdobywać nowe. Mogę żyć kreatywnie i z pasją. I mogę dzielić się tym z innymi. Mogę realizować swoją misję. Chcę pokazać innym jak cudownie jest być artystą swojego życia i kreować je. Wystarczy trochę odwagi, uwagi, oddechu, wdzięczności, radości i miłości. Hakuna Matata! :D
*
Wrócę myślami jeszcze trochę wstecz. Kiedyś na Małopolskim Kongresie Kobiet po zakończeniu panelu dyskusyjnego podeszłam do pani Beaty Janczur. Chciałam jej powiedzieć, że ją podziwiam, szanuję, że powiedziała tyle cennych słów, że ją rozumiem. Podeszłam i ni stąd ni z owąd wydusiłam: „Fajna z pani babka”. Speszyłam się, ale pani Beata podziękowała, uśmiechnęła się ciepło i wręczyła mi Anioła w Butelce. To był symboliczny Anioł. Zamknięty w butelce czekał na moment kiedy pozwolę mu się z niej wydostać. Czekał na odpowiedni czas kiedy będę na to gotowa. Mój synek wziął go w dniu konsultacji z Agatą z półki i podał mi z uśmiechem: „Mamo, co to?”. „To aniołek, który chce latać.” – odpowiedziałam i pomyślałam: „Tak, to znak, to już”. Wrzuciłam flakonik do torebki i poszliśmy z synkiem na spacer. Nie wiedziałam za bardzo jak tego Anioła uwolnić, ale mijaliśmy strumyk. Wyjęłam z torebki buteleczkę, wzięłam wdech i z wydechem huknęłam nią w betonowy mostek. Pofrunął Anioł i wszystkie moje nadmiary razem z nim.
*
Wracając, spotkaliśmy Mariankę, dziesięcioletnią córeczkę mojego znajomego. Marianka szła z koleżanką, wesoło pokrzykując. Miała seledynową torebkę, seledynowe sznurówki w konwersach i seledynowe etui na smartfona. Robiła sobie zdjęcie. Pomyślałam: „Ojej, nie tak dawno była taka mała jak mój Milo, a teraz jest taka niezależna i samodzielna”. Popatrzyłam na swojego trzyletniego synka, którego trzymałam za rękę i który dreptał grzecznie koło mnie. Rozglądał się na wszystkie strony. Ciekawił go świat i ludzie. Wzruszyłam się. Rozczuliła mnie jego ciekawość. Milo dostrzega i nazywa kolory ziemi, trawy i nieba po swojemu. Szuka swojej ulubionej cyfry 5 w rejestracjach aut. I ciągle zadaje mi pytania: „Mamo, a dlaczemu…?” :) Cieszę się z tych chwil, kiedy spacerujemy razem. Czasem, gdy chcę mu coś powiedzieć, przykucam i patrzę mu w oczy, żeby czuł, że jesteśmy na równi, że jesteśmy tak samo ważni, że nasze potrzeby są tak samo istotne.
*
Od tamtego czasu minął prawie rok. W styczniu stanęłam na scenie w Muzeum Manggha na Zlocie Kreatywnych Biznesów organizowanym przez Latającą Szkołę i opowiadałam o sobie i o swoich kreatywnych projektach. Tym razem mówiłam, a to coś zupełnie innego niż tańczenie na scenie. Dostałam inne narzędzie do ręki, inny instrument. To trochę tak, jakby grać całe życie na pianinie, a potem ktoś Ci daje akordeon i mówi zagraj „Noce i Dnie”. Ale znalazłam odwagę, żeby znowu wystąpić przed publicznością, podjęłam wyzwanie i zagrałam. Uratowało mnie to, że że przekaz pozostał ten sam. Mówiłam z głębi serca, od siebie. Językiem miłości. To nic, że mikrofon mi odpadał, czapka się zsuwała, buty były za luźne i miałam oczko w rajstopach. To naprawdę nic. Mój trener zawsze mówił. Ania, nikt tego nie wie, oprócz ciebie, że masz skurcz w łydce, że umierasz ze zmęczenia albo że pomyliłaś kroki. To od Ciebie zależy czy zawalisz występ, czy się poddasz. Robiłam zawsze wtedy wydech, puszczałam oko do trenera i skupiałam uwagę na dobrych rzeczach: „Jestem, tańczę, mogę, umiem, chcę.” Na nagraniu video zauważyłam, że mam z tyłu głowy antenkę z włosów. Nie zdradzę Wam jednak do czego ona służyła. Ktoś zażartował, że nawiązywałam łączność z kosmosem. Może, może? ;) Zobaczcie, co się tam działo:
A wiecie co? Ja naprawdę grałam ostatnio na akordeonie, nieporadnie, ale grałam. Podczas Świąt Wielkanocnych mój mąż znalazł swoją starą radziecką harmonię. Kupa śmiechu była. Zabawne, że lepiej mi szło jak grałam na stojąco i podrygiwałam w rytm melodii :)
A Wy gracie na jakimś instrumencie? A czy czasem nucicie sobie coś pod nosem? Ja często. Muzyka stworzona przez nas samych wprawia w rytm umysł i ciało. Często też tańczę. Taniec to balsam dla ciała i duszy. Z kuchni do salonu chociażby. Robiąc pranie, myjąc naczynia. Czasem praktykuję też mój wewnętrzny taniec. To taki rodzaj medytacji. Przywołuję przyjemne uczucie, które mi towarzyszyło podczas występów na scenie. To rodzaj połączenia i wymiany energii między mną, innymi ludźmi i wszechświatem na poziomie serca. Brzmi dość surrealistycznie, ale to się działo naprawdę. Nie chodziło nawet o kontakt wzrokowy. To było niewerbalne zaproszenie do rozmowy, do spaceru, do refleksji, do uśmiechu. Taka niewidzialna fala, która jednoczyła. Zawsze bardzo mocno czułam obecność wszystkich ludzi na sali. Tańcząc, docierałam do tych w pierwszych rzędach i do tych w ostatnich. Czułam nieograniczoną przestrzeń, w której unosiły się wibracje. Teraz też, jeśli chcę, mogę to zrobić, wszędzie, w maju w tramwaju, w kinie w Berlinie, na ulicy w stolicy. Tańczę w sobie. W bezruchu nawet.
A o czym się myśli tańcząc? Według mnie to stan bez myśli. Myśli gdzieś ulatują i ustępują miejsca emocjom. Są tylko obrazy i uczucia, nie ma myśli. To rodzaj historii, którą się opowiada ciałem. Jest wstęp, rozwinięcie, dialog, opis, zakończenie. Tancerz pojawia się na scenie i od niego zależy jaką historię opowie. Czy prostą, wesołą i przyjemną? Czy trudniejszą i głębszą? Niesamowite jest to, że nie da się dwa razy powtórzyć tej samej historii, bo niemożliwy do powtórzenia jest ruch. Nie można zrobić go drugi raz tak samo. Zawsze będzie z inną prędkością, w innym kształcie i z inną intencją. Drugi raz nie będzie też tych samych okoliczności. Dlatego tak niepowtarzalne i cenne jest doświadczenie każdego spotkania. Każdej chwili życia. Drugi raz się nie powtórzy. Dostrzegajcie to, co widzicie i czujecie. Bądźcie Tu i Teraz. Tańczcie Tu i Teraz.
*
We wtorek (14.04.2015) znowu grałam na niewidzialnym akordeonie. Znowu przemawiałam. Byłam bohaterką Latającego Kręgu i podzieliłam się swoimi wzlotami i upadkami na ścieżce biznesowo-osobistej z prawie 40 kobietami. Przyjdźcie kiedyś na krąg, odważcie się, przynieście swój akordeon, albo bałałajkę, albo co tam chcecie :) Siedziałyśmy po turecku i piłyśmy karob z turecką melasą zaserwowany przez Agnieszkę Majewską z Gotuje Nie Truje. Viola z Mamucich Przysmaków przygotowała przepyszne i zdrowe ciasteczka orkiszowe oraz hiszpański tapas. Ja przyniosłam swój worek inspiracji. Czego tam nie było? :)
W środę (15.04.2015) po raz czwarty zainicjowałam akcję Tańcz Tu i Teraz na bulwarach wiślanych pod Wawelem i podzieliłam się z kobietami w Klubie Miasta Kobiet moimi sekretami na szczupłą sylwetkę.
Myślę, że Wam też je zdradzę niedługo, chcecie?
15 minut przed akcją zorientowałam się, że nie mam baterii w boomboksie. „Nie ma sytuacji bez wyjścia. Zawsze jest jakieś rozwiązanie” – pomyślałam. Szybka przebieżka do Jubilatu dała mi przy okazji niezłego kopa rozgrzewkowego.
Wykupiłam ostatnie 10 baterii R20! Radość milion! Z emocji pospadały mi buty na schodach pod Metaforma Cafe.
Smok Wawelski na nas zerkał zaciekawiony i pewnie chętnie by się przyłączył, gdyby nie musiał pilnować swojej pieczary.
Było cudnie! Wiosna, wiatr we włosach, ciepłe promienie słońca, uśmiechy zaskoczonych przechodniów. Próbowaliśmy namówić siedzącą na ławeczce siostrę zakonną i trzech młodych księży, niestety bezskutecznie.
Ale przynajmniej uśmiechali się do nas serdecznie. Smok nie mógł, a chciał, duchowni mogli, a nie chcieli. Ja osobiście uważam, że taniec może być piękną formą modlitwy i można tańczyć wszędzie, jeśli się to robi z sercem. Tak jak ten pan:
Znam nawet pewną zakonnicę, która tańczy w swoim klasztorze. Serio!
Dziękuję mojej ekipie za wielkie chęci, serce i powera. Dziękuję Magdzie, Natalii, Basi B. i Basi Ż., Michelowi z Włoch i Laurze z Hiszpanii, Anecie i wszystkim, którzy dali się namówić na udział w spontanicznym tanecznym korowodzie :) I panu kamerzyście, że tańczył z kamerą za nami :) I Basi Bogackiej za cudowne zdjęcia!
*
Wydychajcie nadmiar emocji, wrażeń i pomysłów. Uwolnijcie oddech i swojego Anioła. Przyglądajcie się z uwagą dzieciom. Wychodźcie ze strefy komfortu. Zagrajcie na akordeonie. Spróbujcie. Warto. Mimo wszystko. I Tańczcie Tu i Teraz.
misiura
Aniu, co za moc. Jesteś afirmacją życia, radości życia i zarażasz tą filozofią innych :) życzę Ci abyś tanecznym krokiem pląsała ku spełnieniu :) <3!
ps. a filmik mnie wzruszył!!!
Anna Protas
Dziękuję <3
misiura
<3
Korektelka
Aniu, w swoim skupianiu uwagi na dobrych rzeczach: 'Jestem, tańczę, mogę, umiem, chcę’ zawarłaś najważniejszą dla mnie kwestię i wyznacznik podejmowanych działań – kolekcjonowania przeżyć w życiu, nie na papierze (chociaż z tym papierem też nie do końca – emocje podczas czytania książek!) ;-)
Anna Protas
Dziękuję Korektelko <3 Cieszę się! :)
Vika Nova
Piękny post. Pisany sercem i z potrzeby niesienia miłości. Tak się wzruszyłam całością, ze się popłakałam. Takie oczyszczenia było mi trzeba! Dziękuję!
Anna Protas
Viko, to ja dziękuję! To dla mnie bardzo ważne, co napisałaś. Tak ważne, że też się popłakałam ze wzruszenia :) Dziękuję <3
Aleksandra Janowska
Super! Czytam sobie ten artykuł o 6 rano w łóżku i… czuję, że muszę wstać i włączyć muzykę :)
Anna Protas
Cieszę się Aleksandro! Muzyka i taniec dają moc i pozytywnego kopa! Aplikuj je jak najczęściej na poranny rozruch! Pozdrawiam MOCno! :)
Dwie najcenniejsze korzyści z tańca.
[…] kiedyś akcję Tańcz Tu i Teraz, żeby to ludziom umożliwić. Tańczyliśmy z przechodniami na ulicy, żeby przypomnieć wszystkim […]