Poprzedni post pisałam na moim balkonie bez dachu. Patrzyłam na samoloty, które przecinały niebo. Zaczęłam się zastanawiać dokąd lecą i tęsknić za dawnymi czasami, kiedy żyłam na walizkach i wyjazdy były moją codziennością. I nagle spojrzałam na swój kalendarz. Na okładce była naklejka, która w 6 krokach opisywała, co zrobić żeby ruszyć w drogę. Dostałam ją od Kamili Chyły, twórczyni IKIMASY. Kamila to podróżniczka, która inspiruje kobiety do wyruszenia w świat. Wierzcie mi, z nią nawet sójki polecą za morze! :)
„To znak” – pomyślałam i od razu zrealizowałam pierwszy punkt: „Zdecyduj, że jedziesz, a najtrudniejsze za Tobą”. Podjęłam decyzję! Jadę! Jeszcze nie wiem gdzie i kiedy, ale wiem że jadę! Po to, żeby poczuć ruch, działanie, zmianę. Żeby odpocząć, zatęsknić, pooddychać innym powietrzem, zobaczyć nowe twarze, nowe miejsca, nowe sytuacje. Po to, żeby wrócić i docenić jeszcze bardziej to, co mam. O, i drugi punkt już zrealizowałam! Znalazłam swoje „dlaczego” w aspekcie podróżowania. Teraz pozostaje mi tylko kupić bilet albo zatankować auto, obrać konkretny punkt na mapie, zaplanować podróż i wyruszyć. Hurra!
Chciałam zrobić zdjęcie mojego kalendarza na tle „mojego” nieba z samolotem, żeby uwiecznić tę ważną chwilę. I w tym momencie nadszedł mój mąż. „Co robisz?”- zapytał. „Czekam na samolot” – odpowiedziałam zgodnie z prawdą :)
W oczekiwaniu na samolot zajrzałam na bloga Kamili i przeczytałam wpis o wabi sabi – prostocie relacji, podróży i życia. Znalazłam tam takie zdanie: „To, że coś się popsuło nie oznacza, że jest do wyrzucenia, ale że było często używane z miłością.”
I zaczęłam się nagle zastanawiać, czy aby dobrze zrobiłam, że po długoletnim związku rozstałam się z towarzyszem mojego życia. W sumie oboje doszliśmy do wniosku, że czas z tym skończyć. I ja się męczę i on. Czasem się jeszcze będziemy spotykać. W końcu dużo razem przeszliśmy, dużo nas łączy, pozostaje sentyment. A poza tym on ma moje dane i umiejętności, których nie ma obecny model. Ale mimo, że go bardzo kocham, nie mam już sił i pogody ducha, żeby zaakceptować jego wady. Definitywny koniec nastał i basta!
Nie, nie myślcie sobie, że piszę o swoim mężu. Piszę o moim starym dziesięcioletnim laptopie :)
Ma biedaczek powyłamywane przyciski w klawiaturze. Wejście do słuchawek jest tak przetarte, że tylko pod odpowiednim kątem i przylepiając je taśmą malarską można ich używać. To samo z wejściem kabla do ładowarki, który musi być cały czas wpięty do prądu i ładuje tylko w jednej pozycji i jak się go nie rusza, stercząc do góry jak ogon kota. Po kilku godzinach pracy wyłącza się niespodziewanie, z przegrzania, z przepracowania. Tak jak człowiek. Czasem w najbardziej nieodpowiednim momencie, kiedy mam akurat ważną myśl w głowie do zapisania w otwartym dokumencie Worda. Uziemienie totalne z takim laptopem mam. Ale jest cenny, bo ma w sobie bazę moich pomysłów, inspiracji, ma na obudowie naklejki wspaniałej Maggie Piu, naklejki w kształcie samochodzików od moich synków, z akcji Tańcz Tu i Teraz i oczywiście okrągłą różową wlepkę od niesamowitych Girls Who WordPress. Na nim zrobiłam moją stronę. W jego towarzystwie piłam poranną kawę i szydełkowałam.
A poza tym jest on ewenementem w skali światowej! To chyba jeden z ostatnich modeli, który nie ma wbudowanego chipu planowego postarzania produktu. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego po dwóch latach gwarancji sprzęt Wam się psuje? Dlatego, że jest tak zaprogramowany, żeby po zakończeniu gwarancji kupić drugi, bo naprawa jest nieopłacalna. Kiedyś się zepsuty sprzęt naprawiało, teraz się zamienia na lepszy model. Doprowadza to do generowania śmieci. I nadmiaru rzeczy.
Oczywiście w życiu osobistym bywa podobnie. Znacie to zdjęcie z sieci?
Rozstanie i zamiana partnera na lepszy model, to często najchętniej wybierane rozwiązanie. Szukanie winy w innych, szukanie powodów, a nie sposobów, to pójście na łatwiznę. Trzeba chcieć, żeby znaleźć metodę na uzdrowienie relacji, zauważyć dobre strony drugiego człowieka. Tak jak trzeba chcieć naprawić klamkę. Łatwiej kupić nową. Choć w starej wystarczyłoby dokręcić śrubki. To chcenie pojmuję jako decyzję i determinację, aktywność, zrobienie czegoś inaczej, spróbowanie, zainicjowanie zmiany przede wszystkim w sobie. Bycie kreatywnym.
Ale uwaga! Jest w tym pewna pułapka. Cała trudność polega bowiem na odróżnieniu naszego wpływu i naszych możliwości do zmiany, od brnięcia w ślepy zaułek, w toksyczny związek, w coś co nas niszczy i spala. Mądrość jest do tego potrzebna. Mówią o tym słowa znanej modlitwy Marka Aureliusza:
„Boże, daj mi pogodę ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagę, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrość, abym odróżniał jedno od drugiego.”
Są rzeczy, na które nie mamy wpływu, po prostu się dzieją. Kiedyś dostałam książkę „11 minut” Paula Coelho od mojego przyjaciela Michała, z której wypadła karteczka z napisem: „Wszystko co nas w życiu spotyka, w ostatecznym rezultacie służy naszemu dobru”. Zgadzam się. Z czasem okazuje się bowiem, że nawet trudne doświadczenia po coś są. Podziękujmy więc za nie i z pogodą ducha przyjmijmy.
Ale są rzeczy, które możemy zmienić, na które mamy wpływ. Więc z odwagą to róbmy. Zmieńmy złe nawyki myślowe i żywieniowe, pokochajmy siebie, naprawmy relacje z ludźmi, zreperujmy klamkę, odświeżmy fryzurę, kupmy nowe zasłony, a może laptopa :)
A to wszystko wypływa z mądrości. Myślę, że tu chodzi o mądrość życiową, o naszą intuicję, wewnętrzny głos, nasze wartości i przekonania, które nam podpowiadają jak żyć, ale przede wszystkim o świadomość bycia tu i teraz i o miłość. Bo miłość daje nam odpowiedzi na wszystkie pytania.
Długo z pogodą ducha i anielską cierpliwością podchodziłam do swojego zdezelowanego komputera. Ale w końcu, poszłam po rozum do serca, tak do serca i uznałam kupno nowego komputera mobilnego za konieczność, aby móc nadal pracować i się rozwijać. Ten zakup jest symbolem mojej odwagi, oderwania się od starych przyzwyczajeń, zmiany, wolności i nowej drogi. Tak, ten artykuł piszę już na nowym laptopie. Starego nie wyrzucam, darzę go wdzięcznością i szacunkiem. Będę go dobrze wspominać i przegrywać czasem na nim płyty.
Po zakupie sprzedawca na odchodne powiedział mi „Gratuluję dobrego wyboru”. Podziękowałam i uśmiechnęłam się w duchu, bo w tych słowach usłyszałam coś jeszcze: Gratulacje dobrego wyboru laptopa i nowego życia. Zmiana laptopa zbiegła się bowiem z pewną zmianą w moim życiu. Można nawet powiedzieć, że z rewolucją. Ale o tym w następnym felietonie.
Pogody ducha, odwagi i mądrości Wam życzę!
Podzielcie się proszę w komentarzach jakie odważne zmiany planujecie w najbliższym czasie, a jakie z uśmiechem odpuszczacie i czy podjęliście już decyzję o podróżowaniu oraz czy znaleźliście swoje „Dlaczego podróżuję”? Wkrótce zdam Wam relację z realizacji kolejnych punktów z listy IKIMASY, obiecuję! Ahoj!
Patrycja Borzęcka
Ja się wybieram samotnie do Iranu! Długo rozważałam tę decyzję ale wreszcie klamka zapadła. I cieszę się niesamowicie na samą myśl. Świetny tekst!
Anna Protas
Patrycjo, odważna z Ciebie dziewczyna! Wspieram i napisz koniecznie o tej wyprawie. Na pewno przywieziesz stamtąd mnóstwo zdjęć i inspiracji. A ja dzisiaj chwilę stałam przed witryną biura podróży i zamarzyła mi się Albania. Kto wie? :)
Inga-poliglotawkilkukrokach.pl
Ja nie wiem, jak mi się dotąd udało nie trafić do Ciebie. Ale lepiej późno, niż później :) Ja na razie się uziemiłam w Dojczlandzie, bo pracuję na spełnienie marzeń. Ale niedawno zostałam zawieziona nad Jezioro Bodeńskie. Chciałam je zobaczyć i miałam taką niespodziankę! Czasami warto zaufać także komuś :) I jeszcze jedno: dopiero co zadałam pytanie, czy mogę na blogu do wpisu dołączyć moje osobiste zdjęcie, jako zdjęcie główne. Patrzę na Twoje i mam odpowiedź :)
Anna Protas
Ale się cieszę, że jesteś Ingo! Ja Ciebie już gdzieś „widziałam”. Na wyzwaniu u Justyny Kwiatkowskiej? Santi o Tobie wspominała w webinarze, prawda? Ja wszędzie śmiało pokazuję swoją twarz. Moja marka jest mną, a ja ją. U Ciebie też tak pewnie jest. Pozdrawiam :)
Inga-poliglotawkilkukrokach.pl
WOW! Anna Protas mnie kojarzy! :) „Widziałaś” mnie i tu, i tu. Przez chwilę zastanawiałam się, czy to dla mnie dobrze, że wszyscy będą wiedzieli, że jeszcze nie mam dobrze zrobionego fanpage’a:) Ale jak ktoś chce, to i tak wie, a ja dostałam cenne wskazówki. I Ty mnie kojarzysz, to tylko plus:) Ja pokazuję śmiało swoją twarz. Zastanowiłam się właśnie, czy na blogu to nie będzie za dużo. Ale już jest, nie ma co gdybać :) Pozdrawiam:)
MamuciePrzysmaki
Aniu, świetny, mądry wpis! Odnośnie podróźy pamiętam jak kiedyś moje dziecko powiedziało, źe „wszystko jedno gdzie byle razem” no więc nie rozstawaliśmy się…samotne podróżowanie też jednak ma swoją wartość.
Anna Protas
Dziękuje Violu :) Ja właśnie potrzebuję tej wartości i planuję pierwszy raz rozstać się z latoroślą na dłużej niż dobę, więc to będzie na pewno wyzwanie dla nas wszystkich :)
Ola
Aniu droga, dziękuję za ten tekst, właśnie wysłałam maila z tytułem – uzdrawianie relacji, potem klik i przeszłam na Twój blog bo miałam juz otworzony po przeczytaniu listu. I co czytam… o uzdrawianiu relacji, ja nie wierzę w przypadki! :) Ogromnie się cieszę że z nową energią wróciłaś do pisania i tym samym do nas :) Właśnie jestem w drodze urlopowej i nie tylko, w drodze do zmian! Z Tobą idzie się łatwiej!
Anna Protas
Ach, super Olu! Synchronizacja to się nazywa. Ja mam to często! :) Dziękuję <3